Skrzydełka suchej muchy

Cząstki elementarne czyli analiza składowych i budowy sztucznej muszki

 SKRZYDEŁKA SUCHEJ MUCHY

 autor: Jarosław Zych

 

             Jakieś dziesięć lat temu Sebastian Ruszkiewicz zapytał, czy nie napisałbym czegoś o wiązaniu much. Nie dałem się długo prosić … i bez zwłoki postanowiłem wrócić do tematów już zaczętych. Przejrzałem materiały publikowane przed laty i odkryłem, iż nie straciły one w ogólnym zarysie na aktualności a nieco archaiczny wygląd zdjęć i rysunków może być nostalgicznym wspomnieniem minionych czasów – choć pod ich walorami merytorycznymi, jak najbardziej się podpisuję. Celowo zatem rozpoczynam cykl artykułów flytierskich od przypomnienia tekstów, które już były publikowane. Jeśli miałby z tego powstać bardziej obszerny, spójny materiał, to warto by wszystkie artykuły znalazły się pod jednym adresem, a nie były rozrzucone w bezmiarach internetu. Dla osób, które już zapoznały się z poniższymi treściami będzie to więc jedynie zapowiedź dalszych artykułów flytierskich mojego autorstwa, pisanych, w co wierzę, teraz z większa regularnością i przy wykorzystaniu nowocześniejszych technik wizualnych. Mam nadzieję jednak, że dla wędkarzy, którzy dotąd nie trafili na nie, okażą się przydatne.

                  Bodźcem który zachęcił mnie by powrócić do tych tematów okazały się rozmowy z moich przyjacielem, towarzyszem licznych wypraw wędkarskich – Michałem, świeżym adeptem muszkarstwa. Otóż Michał co rusz podsyła mi linki do stron internetowych, zachwycony odkryciem coraz to piękniejszych i bardziej efektownie wykonanych much, naiwnie wierząc, że trafił na eldorado. Każdorazowo podchodziłem do  tych rewelacji z malkontenctwem i sceptycyzmem – nie dlatego, że muchy były brzydkie – bo  zwykle prezentowały się pięknie, ale dlatego że rozpoczynanie nauki wiązania much od takich wzorów zwykle skutecznie blokuje rozwój tego, o czym będzie poniższy artykuł.

            Kiedyś wreszcie musiało dojść do męskiej rozmowy: zniecierpliwiony wziąłem na warsztat taką prezentację – którąś z komercyjnych witryn muchowych i czarno na białym pokazałem co widzę: w przeważającej większości nimfy, wykonane jedynie na dużych haczykach – na których łatwo o spektakularne efekty wizualne, a bazę większości wzorów stanowi żywica UV do pary z kolorowymi flamastrami. I w całej prezentacji nie wystąpiła ani jedna, np. mokra mucha ze skrzydełkami – podejrzewam, że twórca nie potrafiłby jej zawiązać!  Nie jestem przeciwnikiem żywic UV i innych nowoczesnych materiałów, wręcz przeciwnie sam je chętnie stosuję, ale kiedy widzę pudełko muszkarza wypełnione po brzegi tylko takimi nimfami, to trochę mi żal. Poza tym, idąc tropem pragmatycznym -  w realnych warunkach wędkarskich – takie podejście zmusza niejako do specjalizacji w metodach nimfowych, żyłkowych, gdy tymczasem nad rzekami  europejskimi,  bardzo często podstawą sukcesu jest posiadanie i umiejętność łowienia na muchy z  pełnej palety rodzajów oraz wielkości: od mikro-suchych po wielkie żółte jętki czy jeszcze większe streamery. Jest jeszcze sama przyjemność łowienia – nimfowanie czy „żyłkowanie” bywa niezwykle skuteczne, stąd nad rzekami coraz częściej widzi się ludzi brodzących w dwoma wędkami, w których „nimfowa trójka” jest podstawą, a drugi kij zwykle balastem…bo na nuż … Ani  to ładnie wygląda, ani nie zachęca do rozwoju umiejętności łowienia inaczej niż na „żyłkę”, bo w ten sposób, można wydłubać nawet te ryby, które akurat nie żerują…

Który jednak z muszkarzy nie chciałby mieć przed oczami pstrąga zbierającego w spektakularnym  wygięciu pięknie zaprezentowanej suchej muchy? Aby stworzyć sobie taką możliwość warto rozpocząć od nauki tego co poniżej…

 

Polecany artykuł:

Flytying w praktyce / Rok z mokrą muchą

 

                   Obserwując bardzo szybki rozwój muszkarstwa w Polsce dostrzegam, iż jest on dziwnie nierównomierny. O ile techniki rzutu, zaplecze sprzętowe, szkoły wędkarskie, imprezy, zawody mają się coraz lepiej, o tyle, niestety, sztuka wiązania muszek podupada. Niby nieograniczony dostęp do materiałów i fachowych podręczników powinny ułatwiać adeptom muszkarstwa produkcję doskonałych przynęt, jednak w tym właśnie upatruję przyczyn pauperyzacji umiejętności flytierskich. Masa syntetyków zalewających rynek, wszechobecne CDC, książki, filmiki na YT, które w wielu wypadkach podpowiadają jak najbardziej uprościć wykonywanie much - wszystko to powoduje, że sztuka przez duże „S” zamienia się w legendę. Nie jestem wrogiem prostoty, ni nowoczesnych materiałów. Lecz, naprawdę, coraz trudniej spotkać muszkarza, który potrafiłby zawiązać klasyczne skrzydełka z lotek kaczki, choć w jego pudełku figurują niemal realistyczne widelnice z silikonu, lateksu i BodyGlass.

Aż strach pomyśleć - bo za kilkanaście lat może się okazać, że stworzenie klasycznego Blue Dun czy March Brown będzie w Polsce mistrzowskim osiągnięciem, zaś dyskusje na forach ograniczą się już tylko do wymiany informacji o ilości modułów w wędzisku. Snuję dość ponure wizje, lecz obawiam się, że bez ożywienia ducha flytierskiego, za jakiś czas nie będzie z kim rozmawiać o tradycyjnych muszkach.

Rośnie młode pokolenie muszkarzy. Im właśnie dedykuję ten tekst, mając nadzieję, że będzie to tylko zaczyn do dalszych artykułów propagujących sztukę flytierską. Dodam jeszcze, że wiązanie muszek może być pewną alternatywą dla bezsensownego tracenia czasu nad polskimi, bezrybnymi łowiskami. No ale zostawmy makabryczne żarty.  

          Systematykę i anatomię haczyków odkładamy na później, historię muszkarstwa też, teraz zajmiemy się wiązaniem skrzydełek z piór jako tych najbardziej klasycznych, a przy tym trudnych niestety. Ale właśnie tricki, które zaprezentuję poniżej sprawią, że poradzimy sobie z każdym tradycyjnym wzorem. Chodzi mi o zaprezentowanie rozwiązań i sposobów pracy, zapewniających trwałość oraz piękny wygląd muszek. Z góry uprzedzam, że często łamię uświęcone zasady a łamię je świadomie. Zachęcam do łamania zasad, lecz kreatywnego, nie zaś takiego, które świadczyłby o braku umiejętności.

No to zaczynamy:

  1. SKRZYDEŁKA

Na początku chciałbym omówić wiązanie skrzydełek w suchych muszkach. Przeglądając internetowe katalogi zauważyłem, że na nie, obok nimf, jest największe zapotrzebowanie, lecz niestety w przeciwieństwie do nimfek, suche znacznie trudniej zawiązać tak, by można się było nimi chwalić.

          Pierwszą rzeczą, o którą musimy zadbać jest odpowiedni materiał. Nie łudźmy się - z byle jakiego surowca bardzo trudno wykonać poprawny element muszki. Ta prawda niech nam przyświeca, ilekroć zamierzamy zrobić flytierskie zakupy. Tu nie warto, wręcz nie można, oszczędzać – lepiej mieć tanie imadło, niż byle jaki materiał. Z pewnością zemści się on nieładnym wyglądem muszki. Drugą prawdą jest to, że trzeba wiedzieć, której części materiału używać przy produkcji konkretnego wzoru.

Do konstrukcji skrzydełek z piór będziemy wykorzystywali lotki 1 i 2 rzędu (fot. 1), sterówki, pióra pokrywowe, pióra ramieniowe, boczne, szyjne, grzbietowe, puch a także pióra występujące tylko w jednym konkretnymi miejscu na ciele ściśle określonego gatunku ptaka - przykładem niech będzie Topping.

I tak pomijając indywidualne receptury można dokonać bardzo ogólnych podziałów:

Ptactwo wodne latające (kaczki, gęsi, łabędzie) ma zwarte pióra. Promienie ich są niesłychanie zwięzłe, haczyki na promieniach  doskonale się łączą. Choć oczywiście bywają od tego wyjątki – patrz mallard.  Do suchych muszek używa się lotek 1 i 2 rzędu, a także piór pokrywowych oraz bocznych. Ze sterówek korzysta się znacznie rzadziej, ze względu na ich słabą spójność (tu z kolei wyjątkiem może być gęś). Korzystając z lotek 1 rzędu, skrzydełka buduje się, z reguły, z części promieni tworzących tzw. chorągiewkę czyli tę szerszą i bardziej miękką część pióra. Przy lotkach 2 rzędu można korzystać także z węższej części pióra – tej, która tworzy tzw Biots. Uwaga ta dotyczy także innych ptaków. (fot. 2)

Kuraki, bażanty, kuropatwy, pardwy, pawie i indyki mają nieco mniej zwięzłe lotki. Z bażantów i kuropatw na skrzydełka wykorzystuje się z reguły lotki 2 rzędu, pióra pokrywowe oraz sterówki. Trzeba dodać, że samiczki maja często lepsze i lotki i sterówki pod względem spójności Na skrzydełka wykorzystuje się niekiedy tę część promieni, która stanowią tzw. Biots. Uwaga różne gatunki bażantów mają sterówki o zupełnie różnych właściwościach. Bażant łowny jest posiadaczem słabo wiążących się promieni sterówek, a np. złocisty przewyższa go pod tym względem o kilka klas. Sterówki kuropatwy to ciężki orzech do zgryzienia… Mieczowe pawia (sterówki ) są niesłychanie trudne w obróbce – nie łudźmy się, że promienie będą się wzajemnie łączyć. Ale i na to znajdziemy sposób.

Ptactwo drapieżne - tu jest ogromna różnorodność. Generalnie wiele drapieżników posiada pióra, o bardzo miękkich i słabo wiążących się końcówkach promieni, stąd często nie nadają się one do budowy skrzydełek. W takim wypadku możemy korzystać z dosyć długich promieni stanowiących Biots. Ogólnie jest to trudny materiał choć np. pióra kondora są rewelacyjne wręcz, jeśli chodzi o spójność i to zarówno sterówki, lotki jak i wszelkie pokrywowe. Oczywiście kondor nie występuje w tradycyjnych recepturach jako materiał skrzydełek – od czego wszakże wyobraźnia twórców.

Bociany, podobnie jak ptactwo wodne, mają zwięzłe dobrze łączące się promienie.

Gołębie przeciwnie – lotki ich są trudne w układaniu, raz rozdzielone z oporem się łączą.

Krukowate (sroki, gawrony, wrony itd.) mają zarówno lotki jak i sterówki wygodne w wiązaniu.

Szpak, skowronek jest bardzo wdzięczny w pracy, podobnie słonka.

Jak wspominałem podział jest tylko sygnałem ogólnych uwarunkowań. Szczegółowy opis postępowania z poszczególnymi piórami będzie podawany na bieżąco, na  konkretnych przykładach.

Kolejnym parametrem decydującym o jakości skrzydełek jest miejsce na piórze, z którego pobieramy pasmo. Zbyt blisko dutki promienie maja słabo zwięzłe końcówki (niekiedy przechodzą w puch) i są bardzo mocno podkręcone. Zbyt wysoko, promienie stają się sztywne twarde, nie chcą się układać i rozpadają się podczas wiązania. (fot. 3)

Patrząc od spodu na pióro, od tzw błyszczącej strony, zobaczymy, że na promieniach, wzdłuż stosiny biegnie wyraźna linia (u poszczególnych gatunków jest lepiej bądź słabiej widoczna). Ta linia jest granicą maksymalnej długości skrzydełek, możliwych do uzyskania z danego pióra (fot. 4).

Dla wyjaśnienia – nić wiodąca mocująca skrzydełka nie powinna łapać promieni dalej od ich końcówek, niż właśnie do tej granicy. Czasem łamie się tę zasadę, kiedy nie dysponujemy odpowiedniej wielkości piórem, lecz trzeba bardzo uważać by promienie nie rozpadły się podczas wiązania. Takie skrzydełka są też mniej trwałe – traktujmy to jako ostateczność.

 

Chciałbym się podzielić jeszcze jednym spostrzeżeniem: otóż pióra, których promienie układają się w naturalny sposób tak, iż tworzą bardzo ostry kąt ze stosiną są na ogół trudniejsze w układaniu, niż wtedy gdy ich pierwotne położenie jest bliskie kątowi prostemu. Najlepiej zilustruje to rysunek (rys. 1, rys. 1a). Choć w literaturze nie znalazłem takiej ogólnej tezy, to z doświadczenia wiem, że można ją zaryzykować. Dla wielu piór będzie ona prawdziwą.

 

Krok po kroku - jak zawiązać stojące skrzydełka suchej muszki z lotek kaczki (wariant podstawowy).

Wybieramy parę lotek 1 rzędu. Pierwsza para lotek 1 rzędu nie jest najlepsza, ze względu na krótką i dosyć sztywną chorągiewkę. Niemniej można z niej korzystać zwłaszcza produkując mniejsze muszki. Także dwa ostatnie pióra stanowią gorszy gatunek materiału. Tym razem ze względu na zbyt dużą falę na chorągiewce i ostry kąt promieni względem stosiny – pióra te wydają się mniej trwałe, lecz z powodzeniem możemy ich używać do bardzo dużych muszek, do chruścików, widelnic i do mokrych (fot. 5).

Oddzielamy szpikulcem dolną część chorągiewki i Biotsa, odrywamy i wyrzucamy ( nie będą nam przeszkadzały w pracy).

Tu ważna uwaga: w przypadku lotek kaczki, usuwania promieni najlepiej dokonywać, właśnie, poprzez wyrywanie ich w kierunku przeciwnym do naturalnego ułożenia promieni. Z obcinaniem pasemek nożyczkami zaczekajmy do bażantów, itp.

Dutki pary lotek wciskamy do specjalnej rurki tak, by chorągiewki odstawały w przeciwnych kierunkach. Ten sposób trzymania lotek zapewnia bardzo szybka pracę i możliwość dużej kontroli nad wzajemnymi proporcjami skrzydełek ( niektórzy sklejają na stałe dutki taśmą klejącą - można choć jest to mniej wygodny sposób).

Szpikulcem oddzielamy odpowiedniej szerokości pasma lotek (fot. 6).

Można użyć podwójnego szpikulca (wygląda on jak cyrkiel kroczek) aby zapewnić równą szerokość skrzydełek. Z czasem dojdziemy do takiej wprawy, że bez problemu poradzimy sobie pojedynczym szpikulcem. Nawet jeśli oddzielone pasma okażą się nierównej szerokości, to pamiętajmy, że zawsze możemy dobrać jeden lub kilka promieni i dołączyć je - poszerzając pasmo, możemy też je zwęzić oddzielając promienie. Trzeba mieć na uwadze, iż pióra mogą nieznacznie różnić się szerokością poszczególnych promieni (gdy są wzięte z różnych ptaków). Nie jest to najszczęśliwszy mariaż, lecz można sobie poradzić. Tyle mówi praktyka, teoria zaś wyklucza takie zestawienie. Jeśli chodzi o proporcje, to na początek dobrze byłoby zaopatrzyć się w skale porównawcze. Bardzo polecam stare tablice Orvisa. Pokrótce powiem tyle: w standardowej suchej muszce można przyjąć, że szerokość skrzydełek powinna wynosić ok. ½ - ¾ rozwartości łuku kolankowego, zaś ich długość niech będzie równa długości trzonka haczyka (fot. 7).

Oczywiście tu jest kilka pułapek w stylu long (short) shank, itp. Podane proporcje zachowują ważność przy haczyku normalnym. Jeśli mamy jakieś jego modyfikacje, proponuję odnieść się właśnie do modelu podstawowego. Ja osobiście lubię skrzydełka nieco dłuższe, przy tym niezbyt szerokie. Muszka wygląda wtedy subtelnie, choć nie tak reprezentacyjnie.

Masowanie. Trzymając prawą ręką pióra za dutki (rurkę z dutkami), ujmujemy oddzielone pasmo między opuszki kciuka a palca wskazującego lewej.  Dosyć mocno, lecz płynnie i z wyczuciem przeginamy promienie w dół - w kierunku dutki (w przeciwnym kierunku niż ich pierwotne położenie).  Pasmo powinno utworzyć kąt lekko ostry ze stosiną (fot. 8).

Przesuwając opuszkami palców po pasemku, od stosiny do końca promieni, staramy się doprowadzić do tego, by promienie połączyły się w jednolitą płaszczyznę. Raz kciuk przesuwamy po górnej powierzchni, raz po dolnej. Możemy lekko zgniatać krawędzie pasma i skręcać je delikatnie (osią skręcenia ma być promień), choć samo masowanie powinno wystarczyć. Masujemy tak ok. 4-6 razy. Czasem trzeba znacznie więcej. Kiedy promienie się zwiążą (będą ściśle do siebie przylegać, tak jak ma to miejsce przy pierwotnym, anatomicznym położeniu promieni) ustawiamy je pod kątem prostym w stosunku do stosiny. Tak samo postępujemy z drugim skrzydełkiem (fot. 9).

Teraz łapiemy bardzo mocno opuszkami palców przygotowane pasmo i odrywamy je od stosiny, ciągnąc w dół (w kierunku dutki).

Układamy oderwane skrzydełko na palcu wskazującym lewej ręki wypukłą stroną do góry (końcówka pasma jest skierowana ku wnętrzu dłoni). Do tego skrzydełka przykładamy wypukłością drugie (jeszcze nieoderwane) (fot. 10).

Mocno ściskamy sparowane skrzydełka opuszkiem kciuka i odrywamy drugie pasmo od stosiny, ciągnąc w dół, podobnie jak robiliśmy to za pierwszym razem.  Następnie przekładamy skrzydełka tak, by końcówki promieni ( te które będą stanowić naturalne końcówki skrzydełek) wystawały do przodu przed palec wskazujący. Kładziemy je na opuszku tegoż palca (skrzydełka i palec wskazujący tworzą jedną linię). Ponownie chwytamy skrzydełka kciukiem (fot. 11).

Przykładamy ich dolną krawędź od góry, do nawojów nici wiodącej na trzonku haczyka (rys. 2 i fot. 12).

Bo oczywiście na trzonku mamy już nawiniętą nić wiodącą, a bobinka przez cały czas dynda sobie spokojnie, czekając na swoją kolej. Trzeba pamiętać, by nigdy nie wiązać skrzydełek do gołego trzonka. Zawsze powinien być na nim jednolity nawój nici wiodącej ( starczy podwójna warstwa). Miejsce mocowania skrzydełek to ok. 1/4 - 1/3 długości trzonka patrząc od oczka – musimy jeszcze mieć przestrzeń na jeżynkę i główkę. Końcówki skrzydełek powinny wystawać do przodu przed oczko !!! Tak wiem, że w wielu książkach, także w polskiej literaturze przedmiotu są inne zalecenia, jednak takie wiązanie skrzydełek powoduje, że ładniej zawiążemy jeżynkę i główkę. Będzie ona bardziej subtelna, bo resztki niedociętych promieni skrzydełek zostaną ukryte pod tułowiem. Oczywiście w celu uzyskania różnych kształtów skrzydełek stosuję odstępstwa od tej metody. O tym jednak później, teraz omawiam ułożenie podstawowe. W niniejszym opracowaniu za podstawowy rodzaj skrzydełek uznałem właśnie budowany z pasemek skierowanych przed oczko, (Mounting and Posting Upright Wings / Advanced Wngs)  Wszelkie modyfikacje będę omawiał odwołując się do tych skrzydełek, jako do modelu podstawowego.

          I wreszcie szalenie ważny moment !!! – pierwszy nawój mocujący nici wiodącej. On w dużej mierze decyduje o wyglądzie skrzydełek. Końcówki palców trzymających skrzydełka powinny być nieco rozchylone między nimi robimy pętlę nicią wiodącą tak, by objęła ona od góry ściśnięte palcami skrzydełka i trzonek (rys. 3).

Teraz, niejako zamykamy palce ( mnie ten ruch przypomina nabieranie szczypty soli), łapiąc nimi miejsce gdzie nić zamocuje skrzydełka. Ten etap najlepiej prześledzić na rysunkach (rys. 4, rys. 4a i fot. 13, fot. 13a).

          Puszczamy skrzydełka i kilkoma nawojami stabilizujemy wiązanie. Ważne jest by skrzydełka były przyciśnięte idealnie pionowo do trzonka haczyka, promienie powinny być zgniecione jeden nad drugim, w żadnym wypadku nie mogą się zrolować, ni też zajść jeden obok drugiego. Pierwszy nawój mocujący, który wykonaliśmy, powinien być pierwszym, licząc w kolejności  od końcówek skrzydełek. Tzn. stabilizując wiązanie powinniśmy nicią wiodącą podążać w stronę kolanka, nie zaś w stronę oczka haczyka (rys. 5, rys. 5a).

Następnie łapiemy skrzydełka wystające przed oczko i przeginamy je do pionu, cały czas mocno ściskając nasadę wiązania skrzydełek kciukiem i palcem wskazującym lewej ręki. Teraz trzymając za końcówki skrzydełek, nicią wiodącą robimy kilka nawojów przed skrzydełkami - od strony oczka, stabilizując je wstępnie w pionie (rys. 6).

Chwila na istotne dygresje: cały czas kręcimy bobinką z nicią zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara. Pasmo skrzydełek, na które patrzymy – to „nasza strona skrzydełek”, pasmo przeciwne to „przeciwna strona skrzydełek”.

Ostateczna stabilizacja odbywa się tak: nić wiodąca znajduje się od strony oczka (przed skrzydełkami). „Przejeżdżamy” nią pod trzonkiem w kierunku kolanka (za skrzydełka). Robimy jeden nawój. Przekładamy nić górą trzonka, zataczamy łuk po przeciwnej stronie skrzydełek (równolegle do płaszczyzny horyzontalnej) i kończymy operację, owijając trzonek od strony oczka (przed skrzydełkami), kręcąc nicią w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara. Teraz zataczamy łuk od naszej strony  skrzydełek (równolegle do płaszczyzny horyzontalnej). Kończymy operację, owijając trzonek haka nicią w kierunku zgodnym do wskazówek zegara, od strony kolanka (za skrzydełkami). W ten sposób nić wiodąca przebiega po naszej i po przeciwnej stronie skrzydełek u ich nasady (rys. 7).

Zapewne was to zdziwi, ale to już koniec  (fot. 14)

            Pozostaje odcięcie zbędnych, wystających w kierunku kolanka grubych części promieni (tych, które w piórze znajdują się od strony stosiny). Cięcia możemy dokonać na dwa sposoby. Albo ciecie pionowe (The Vertical Cut/The Angle Cut) – korzystamy z niego zwykle przy niewielkich skrzydełkach, w średnich i małych muszkach i przy tułowiach z dubbingu - takie cięcie daje się nimi zamaskować.  Przy dużych muszkach i obfitych skrzydełkach lub kiedy nawijamy tułów z połyskliwych i cienkich materiałów typu Quil, powinniśmy ciąć pod kątem (The Bend Cut) tak, by promienie ułożyły się w równię pochyłą względem trzonka. Owiniecie ich nicią wiodącą spowoduje, że tułów przybierze ładny wrzecionowaty kształt pozbawiony uskoków i nierówności. W przypadku skrzydełek, ten sposób cięcia wydaje się lepszy (fot. 15).

          Tradycyjne skrzydełka z kaczki są bardzo trwałe, jeśli je dobrze zawiążemy, to po wielu godzinach łowienia nadal będą zwarte i ładnie stojące ! Ich wielką zaletą, prócz atrakcyjnego wyglądu, jest dobra widoczność na wodzie.

Stara szkoła wiązania suchej muszki zaleca następującą kolejność najpierw: ogonek, następnie tułów, owijka, SKRZYDEŁKA, jeżynka i główka. Ja skłaniam się ku nowocześniejszej tendencji, by jako pierwsze wiązać SKRZYDEŁKA ! dalej ogonek, tułów, owijkę, jeżynkę i główkę ( nie dotyczy chruścików). Po pierwsze materiałem tułowia ukryjemy miejsce wiązania skrzydełek, po wtóre - wiążąc skrzydełka po nawinięciu tułowia musimy zgnieść go mocno palcami, co w przypadku puchatych materiałów ( np. promień pawia ) jest zabójcze dla wyglądu tułowia. Przy tym wszystkim, wiążąc skrzydełka jako pierwsze, mamy ułatwione manewrowanie nożyczkami, bo trzonek haczyka jest pusty. I jeszcze jedna zaleta – łatwiej  korygować skrzydełka (ich położenie, krzywiznę, długość, itd) na pustym trzonku.

Zaniechałem także tworzenia skrzydełek z podwójnych pasm  (odstępstwem są niektóre chruściki, ale o tym później). Dawniej autorzy zalecali taką budowę (oczywiście kiedy suche muszki przestały być jednoskrzydłowcami) zwłaszcza przy tworzeniu skrzydełek ze szpaka czy skowronka – dawało to w sumie 4 pasma na muszce. Według mnie niepotrzebnie obciąża to muchę i powoduje, że pije ona więcej wody, którą z kolei trudniej strząsnąć z muchy. Dla usystematyzowania dodam tylko, że istniały dwie szkoły wiązania podwójnych skrzydełek: jedna zakładała, że pasma skrzydeł powinny do siebie przylegać równolegle, druga mówiła, że promienie pasm powinny się wzajemnie przenikać, po uprzednim rozdzieleniu ich szpikulcem, a wszystko celem wzmocnienia konstrukcji.

W następnych artykułach postaram się opisać najczęściej popełniane błędy, rady na nie, kolejne rodzaje i modyfikacje skrzydełek, omówię także specyfikę pracy z innymi rodzajami piór. Z czasem  przejdę do dalszych składowych muszki, tak by każdy mógł siąść do imadła i ukręcić od początku do końca taką muchę, o jakiej zawsze marzył.

 

Będę wdzięczny za wszelkie uwagi, opinie oraz pytania, myślę że ułatwią mi one przygotowanie kolejnych części, o ile oczywiście jest na nie tzw.  zapotrzebowanie i przyzwolenie społeczne. Tak czy inaczej gratuluję i dziękuje za dobrnięcie do końca.

 


Komentarze

Adam Gierczak
2020-07-24 21:11:43
To jest najlepszy artykuł jaki miałem przyjemność przeczytać w internecie w dziedzinie muszkarstwa. Zwięźle, konkretnie, z grafikami. Dla amatora i dla profesjonalisty. Po prostu mistrzostwo!
Seba
2020-07-22 22:12:01
Dodaj swoje nimfy do galerii. Wstawiaj, czytaj i ucz się;-) bęziemy o nich rozmawiać
Bazyli Łazarz
2020-07-22 12:30:40
Bardzo dobry i pomocny artykuł. Niedawno zacząłem swoją przygodę z kręceniem muszek. O ile nimfy wychodzą mi już (wg. opini innych ) bardzo dobrze - mnie też się podobają ???? , a jestem ogólnie bardzo szczegółowy , to jednak gorzej ma się sprawa z suchymi czy mokrymi. Czuje duże braki jeśli chodzi właśnie o wiedzę w temacie piór. Chętnie wchłonę takiej wiedzy możliwie jak najwięcej. W ogóle jestem samoukiem więc każda wiedza będzie bardzo cenna. Dobra robota. Fajnie że tworzycie taką stronę gdzie będzie wszystko. Brawo. Brawo. Pozdrawiam
Galeria Muchowa- Redakcja
2020-07-22 10:22:45
Ha! bardzo dziękuję. To miłe słowa. Zapraszam do innych artykułów i oglądania much i wyciągania wniosków. Seba
2020-07-14 15:22:52
To jest super profi artykuł . Też tak robię że najpierw szydełka a później reszta. Wielkie gratulacje. Może wreszcie doczekałem się strony o wędkarstwie bez bluźnierstw gratulacje

Zaloguj się aby dodać komentarz

Przejdź do logowania
Partnerzy i wspierający GM
Gamakatsu